"Solve Lind dopiero gdy był już niemal dorosły zorientował się, że jest jednym z dotkniętych Ludzi Lodu. Dzięki swym zdolnościom dostawał wszystko, czego naprawdę pragnął, choć jego życzenia były egoistyczne. Nie wahał się przed przestępstwem.
Cynicznie wykorzystywał swą tajemna moc, by zdobyć bogactwo i piękne kochanki, aż do czasu, gdy dowiedział się, że urodzi mu się syn- potwór, którego nikt na świecie nie mógł zobaczyć..."
* * *
Początkowo Solve używał swych mocy do zdobywania pięknych kochanek, później nauczył się wykorzystywać je by zdobywać pozycje i pozbywać się ludzi stanowiących przeszkodę na drodze do jego kariery. Solve nie wykazywał rzadnych cech charakterystycznych dla dotkniętych. Jednak z czasem jego oczy stawały się coraz bardziej żółte aż ich naturalny kolor zupełnie zaniknąl.
Namówił ojca by przekazał mu korzeń mandragory i wyjechał ze swym przyjacielem do Wiednia. Znalazł tam pracę jako pomocnik konsula. Dzięki sprytowi i swym magicznym zdolnościom pomógł konsulowi w zdobyciu jeszcze większej sławy. Tym samym przypodobał mu się. Któregoś razu kiedy był z konsulem na pewnym przyjęciu zobaczył piękną dziewczynę. Siedziała między swoimi rodzicami. Solve pomysł sobie, że widocznie pilnie strzegą swej kochanej jedynej córki. Dowiedział się iż mężczyzna jest złotnikiem.
Postanowił uwieść piękną dziewicę i ożenić się z nią by zagarnąć jej majątek. Podszedł by poprosić jej ojca by mógł z nią zatańczyć. Kiedy ojciec dowiedział się, że jest tylko pachołkiem konsula, wyśmiał go i odmówił. Urażony do głębi Solve obiecał sobie, że dziewczyna i tak będzie jego. Chciał do tego dojść w naturalny sposób. Postanowił więc zająć miejsce konsula.
Zrobił kukiełkę, przypominającą swojego zwierzchnika i przewiązał ją mocno w pasie nitką. Liczył na to, że z powodu choroby obecny konsul odda mu swoją posadę. Kiedy rano zjawił się w pracy dowiedział się, że jego zwierzchnik jest ciężko chory. Umierający wręcz. Przeraził się i pobiegł do domu by rozerwać nitkę. Tylko pogorszył sprawę i konsul zmarł.
Nie przejął się tym aż tak bardzo, zajął bowiem jego miejsce. Co prawda wkrótce miał pojawić się starszy stażem pracownik by zostać konsulem. Musiał się więc spieszyć. Wszystko dobrze przygotował i ruszył do rodziców Renate, tak bowiem nazywała się panienka z przyjęcia. Poprosił o jej rękę. Niestety spotkał się z odmową. Powodem było jego pochodzenie.
Był tak upokorzony, że postanowił się zemścić. W nocy zawołał dziewczynę do siebie. Renate pchana dziwną siłą wyszła nocą z domu i podążyła prosto do jego domu. Spędzili upojną noc. Rozkazał jej rano powiedzieć o wszystkim rodzicom, ale nie wspominać o nim tylko o niebieskookim blondynie. Rodzice mieli prosić go by przyjął ich zbrukaną córkę.
Czas mijał a rodziców wciąż nie było. Musiał więc popchnąć akcję do przodu. W ciągu dwóch dni zmarli jej rodzice. Pojawił się na pogrzebie chcąc pocieszyć ją i ponownie się oświadczyć. Kiedy jednak się tam zjawił zobaczył bardzo wiele ludzi. Zapytał obcego człowieka kim oni są. Dowiedział się, że to jej liczne rodzeństwo z rodzinami.
Wściekł się. Jak mógł tego nie sprawdzić? Był bardzo lekkomyślny. Kilka dni później Renate pojawiła się u niego prosząc by ją poślubił. Była bowiem w ciąży. Sypiał z tyloma kobietami i nigdy jeszcze nie został ojcem. Jego świat zaczął się walić. Wszystko szło nie tak jak zaplanował. Odmówił jej. Dziecko też go nie obchodziło. Żył tak jak dawniej.
Dziewczyna poślubiła swojego innego konkurenta. Opowiedziała mu o wszystkim a on obiecał ją wspierać. Kobieta była jednak nie do zniesienia. Rozpieszczana przez rodziców nie dawała mu żyć. Miała ciągłe zachcianki i życie chłopaka naprawdę nie było zbyt przyjemne. Ciąża nie była jednak taka jak inne. Renate bardzo cierpiała. Tłumaczyła to sobie jednak niezwykłą wrażliwością. Niestety, podczas porodu zmarła.
Wydała na świat potwora. Przerażająco żółte oczy prześwietlały wszystkich na wylot, komicznie powykrzywiana twarz skutecznie odstraszała wszystkie opiekunki. Wdowiec postanowił odnaleźć ojca dziecka. Znał Solvego a tylko po nim chłopiec mógł odziedziczyć te straszne żółte oczy.
Znalazł go siedem miesięcy później. Przyniósł dziecko do jego domu. Pożegnał się z nim i wyszedł. Solve był zrozpaczony. Akurat teraz, kiedy wszystko układało się po jego myśli? Bał się dziecka, a szczególnie jego potwornych oczu. Postanowił się go pozbyć. Chciał go udusić, ale kiedy zaciskał swoje dłonie na małej szyjce coś zaczynało go dusić. Mandragora! Próbował pozbyć się go na różne sposoby, ale na nic. Postanowił więc najpierw pozbyć się magicznego korzenia. Jednak kiedy go wyjął ze schowka zaczęła go parzyć w dłonie. Upuścił ją wprost do pudełka, w którym spał mały chłopiec. Przylgnęła do niego i od tego czasu to była jedyna zabawka tego dziecka.
Solve nie miał wyjścia. Musiał się nim zająć. Nazwał go Heike. To pierwsze imię, które przyszło mu do głowy. Dziecko oznaczało jednak wielkie zmiany. Musiał zaprzestać urządzania u siebie wystawnych przyjęć, przyprowadzania kobiet a nawet zbyt częstego bywania na balach. Zatrudnił pewną głucho-niemą staruszkę by zajmowała się chłopcem. Niestety szybko zmarła. Solve zbudował chłopcu klatkę i tam go trzymał. Czyścił ją od czasu do czasu i podawał mu dwa razy dziennie jakieś przygotowane przez siebie marne posiłki.
Kiedy Heike miał 4 lata ludzie w Wiedniu zaczynali szeptać, że Solve trzyma w domu potwora. Ktoś musiał się wygadać. Solve musiał więc uciekać. Jeśli ktoś zobaczy chłopca na pewno domyśli się, że to jego syn, a wtedy będzie skończony. Okradł firmę, spakował się i wyjechał razem z chłopcem na poszukiwanie Tengela Złego. Miał nadzieję, że go obudzi i zostanie jego pomocnikiem. Uważał, że ktoś o tak niezwykłym umyśle jak on jest stworzony do wielkich rzeczy. Chciał być nieśmiertelny, podporządkować sobie świat...
Zawędrowali tak do Słowenii. W końcu los się odwrócił i został obrabowany. Zabrano mu powóz, którym się poruszał i cały jego dobytek. Zostały mu tylko pieniądze, które miał przy sobie i klatka z dzieckiem...
Z klatką na plecach dotarł do najbliższej wioski. Udało mu się znaleźć kogoś, kto mógł robić za tłumacza, bowiem nie rozumiał języka obecnego tak ludu. Pozwolono mu zamieszkać w chacie, w której kilka tygodni temu zmarł pewien człowiek. To było jedyne puste miejsce. Dowiedział się, że jego sąsiadką jest piękna, 25 letnia dziewczyna. W wiosce wszyscy byli bardzo cnotliwi, było więc pewne, że jest dziewicą. Solve potrzebował rozrywki. Postanowił ją uwieść, ale nie korzystając we swoich magicznych zdolności.
Podstawową przeszkodą w porozumiewaniu się z Eleną, tak bowiem miała na imię, był język. Kompletnie się nie rozumieli. Solve był jednak zdeterminowany, porozumiewał się z nią za pomocą prostych słów i gestów. Czwartego dnia ich znajomości Solve poszedł do miasta. Zdobył już zaufanie Eleny, chciał więc rozejrzeć się po wiosce, przypodobać ludziom. Musiał zdobyć informacje jak dotrzeć do Wenecji. Właśnie tam chciał się rozwinąć, podbić miasto i zdobyć kobiety. Potrzebował jednak konia i powóz.
Chcąc się popisać przed mieszkańcami pokazał im jak potrafi kontrolować ludzi. Kompletnie nie docenił Słowian, nie znał ich wierzeń i nawet nie pomyślał o tym, że człowiek, który samym spojrzeniem i siłą woli potrafi komuś coś nakazać może ich przerazić.
Tymczasem Elena była zauroczona Solvem. Zupełnie zapomniała już o Milanie, swoim przyjacielu, który, mimo, że była bardzo biedna i nie mogła nic zaoferować w posagu, chciał ją poślubić. Dziewczyna postanowiła odnieść pranie, które zrobiła Solvemu, do jego domu. Była bardzo onieśmielona, ale mimo to podeszła do drzwi. Usłyszała dziwną pieśń. Kiedy zapukała pieśń ucichła. Wiedziona nagłym przeczuciem, że Solvemu może coś grozić, otworzyła drzwi, ale go nie znalazła. Weszła więc do drugiego pokoiku i się przeraziła. Był tam pięcioletni chłopiec zamknięty w klatce, tak małej, że dziecko nie mogło się już ruszać.
Miał straszną twarz i oczy po których się domyśliła, że jest synem Solvego. To było nie do pomyślenia, żeby tak traktować żywe stworzenie. Jej miłosierdzie było większe niż strach. Poluzowała więc drzwiczki klatki i wyszła. Stwierdziła, że pomoże chłopcu, ale nie do końca by uniknąć podejrzeń.
Chłopiec nie wiedział co zrobić. Bał się tej istoty, ale czuł, że nie chce nic złego. Była dla niego miła, nie krzyczała na niego, nie wyzywała i nie szturchała ostrym szpikulcem, jak robił to Solve. Heike z wielkim trudem wydostał się z klatki a potem z domu. Nie mógł się ruszać. Doczołgał się do lasu i ukrył się tam. Wtedy sobie przypomniał o swoim jedynym przyjacielu- o mandragorze, która została w klatce.
Kiedy Solve wrócił i odkrył, że chłopca nie ma był przerażony. Jeśli ktoś go zobaczy to będzie jego koniec. Chciał się pozbyć mandragory. W gniewie wyrzucił ją z domu nie patrząc nawet gdzie spadła. Chłopca nie było a jedyną podejrzaną mogła być Elena. Udał się więc do jej domu i mimo przerażenia dziewczyny wdarł się do środka. Przeszukał dom i wyszedł nie znajdując chłopca.
Elena domyśliła się o co chodzi. Oznaczało to, że chłopiec skorzystał z okazji i jest teraz wolny. Szybko zrozumiała, że wolność oznacza też strach i zimno. A przede wszystkim samotność i głód... Wieczorem zostawiła na krzaku w pobliżu lasu jakieś ubranie i bochen chleba. Rano tego już nie było. Tak samo jak mandragory, której później szukał Solve.
Heike wcale nie zabrał tych rzeczy. Przyniosła mu je czarna, wysoka postać, zwana w wiosce Wędrowcem w Mroku. Podobno zwiastować miała śmierć i nieszczęście. Solve widział ją zaraz po tym jak przybył do wioski. Mieszkańcy powiedzieli mu, że jest tam od setek lat. Chłopiec jednak nie miał o tym pojęcia. Bardzo ucieszył się z ciepłych ubrań, kochanej zabawki i świeżego chleba.
Solve wczesnym rankiem ruszył do lasu by znaleźć i zabić chłopca. Znalazł go, ale w obronie dziecka stanął Wędrowiec w Mroku. Przerażony Solve uciekł. Postanowił nie zostawać tam ani chwili dłużej. Przekonany, że chłopak zginie z rąk zwierząt albo innych ludzi, postanowił zaprzestać nawet poszukiwań grobu Tengela Złego. Coś bowiem kazało mu zostawić go w spokoju. Postanowił wyruszyć do Wenecji.
Elena nie wytrzymała. Musiała komuś o tym powiedzieć. Ruszyła w stronę wioski i spotkała Milana. Szedł właśnie do niej by prosić o jej rękę. Zgodziła się. Opowiedziała mu wszystko. Powiedziała, że bardzo się boi, i że ma wrażenie, że on nad nią w jakiś sposób panuje. Milan kazał jej iść do rady, gdzie właśnie naradzano się co zrobić z obcym przybyszem. Mieszkańcy bowiem zaniepokoili się jego zdolnościami.
Milan poszedł do Solvego i pobił go, za to, że śmiał się spoufalać z jego narzeczoną. Co prawda do niczego między nimi nie doszło, ale w tak religijnym i cnotliwym miejscu to było nie do pomyślenia. Solve był wściekły. Uciekł w stronę najbliższego miasta i zaczął wzywać do siebie dziewczynę. Chciał się zemścić.
Na szczęście Elena zdążyła o wszystkim opowiedzieć zanim to się stało. Później poczuła nieodpartą potrzebę pójścia przed siebie. Zatrzymano ją w kościele i modlono się by to ustało. Część ludzi ruszyła za Solvem a część poszła szukać chłopca. W końcu schwytano Solvego i skazano na śmierć przez powieszenie.
Mężczyzna był tak pewny siebie, że myślał, że uda mu się uciec. Tak się jednak nie stało. Został powieszony. Wszystko to widział Heike, który zapomniał już co Solve mu zrobił i nawet płakał nad nieszczęściem ojca. Uciekł jak najdalej od tego strasznego miejsca. Spotkał w lesie Elenę i Milana. Poczuł bijącą od nich dobroć i pozwolił się przytulić. Para obiecała sobie zająć się chłopcem. Heike postanowił, że kiedy dorośnie odnajdzie swoją rodzinę, tych ludzi z Grastensholm, o których opowiadał tyle razy Solve...
* * *
Zdecydowanie w żadnej jeszcze części nie było tyle okrucieństwa i bólu.
Biedny, mały chłopiec, który nigdy nikomu niczym nie zawinił...
Oraz jego okrutny ojciec, popchany najgorszymi cechami wszystkich dotkniętych.
Dobroć ludzi, których Heike spotkał na swojej drodze... Bardzo wzruszająca historia. Jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy tego chłopca.
Autor: Margit Sandemo
Rok powstania: 1984
Stron: 256
Domena.
Komentarze
Prześlij komentarz