Gdy świat był podzielony na legalnych i nadmiary...
A gdybyście wy byli nadmiarami w świecie legalnych ludzi?
Gdybyście nie mieli prawa żyć.
Gdybyście byli zamknięci w zakładzie dla nadmiarów i nie znali świata za murami.
Gdybyście uwierzyli, że nie macie żadnych praw i możecie tylko służyć innym.
A gdyby wtedy zjawił się ktoś, kto opowiedziałby wam o prawdziwym życiu.
Gdyby przekonał was, że Ziemia jest dla wszystkich ludzi, a wy nie jesteście nadmiarami, skoro ktoś was kocha i potrzebuje?
Czy tak będzie wyglądać świat w przyszłości?
* * *
Książkę, a w zasadzie całą trylogię, kupiłam ze względu na okładkę i bardzo kuszącą cenę. Leżała na promocji i patrzyła na mnie za każdym razem, kiedy odwiedzałam swoją ulubioną księgarnię. Było to jakoś 3-4 lata temu.
Jak więc widzicie - bardzo długo zwlekałam z zabraniem się za nie. Po prostu zawsze było coś ważniejszego do przeczytania! Szczerze mówiąc, niewiele traciłam...
"Ślubuję służyć, spłacić dług,
by ktoś legalny mieć mnie mógł.
Nadmiaru wstyd przez życie nieść,
Naturze dać należną cześć.
Ślubuję słuchać, milczeć wciąż
i opanować słabość swą.
Ze wszystkich sił pracować chcę,
służyć, gdy Władze wezwą mnie."
Wyobraźcie sobie, że świat wynalazł lek na śmierć i wszelkie choroby. Długowieczność podawana jest ludziom w kapsułkach, które muszą przyjmować, by zachować młodość. Wspaniała wizja... Gdyby nie to, że w końcu nastąpiło przeludnienie. Aby temu zapobiec postanowiono wprowadzić Deklarację. Na początku zakładała ona, że można posiadać tylko jedno dziecko, wkrótce jednak zrozumiano, że to nadal za dużo i zabroniono posiadania dzieci w ogóle.
Jeśli ktoś bardzo chciał posiadać dziecko, była tylko jedna opcja - życie za życie. Oczywiście zdarzało się, że dzieci się rodziły. Były one wtedy odbierane rodzicom i zabijane lub umieszczane w specjalnych ośrodkach dla Nadmiarów, w których uczyły się wszystkiego co może się im przydać w ich przyszłym życiu jako służba osób Legalnych.
Właśnie taki świat przedstawia nam Gemma Malley, autorka, która widocznie stwierdziła, że skoro Igrzyska Śmierci czy Niezgodna osiągnęły taki sukces, to może jej też się uda! Jak widać nie udało się... Dlaczego? Cóż...
Nadmiar Anna odkąd trafiła do ośrodka i zrozumiała, że nie ma prawa żyć, chciała być wartościowym zasobem. Dawała z siebie wszystko, przykładała się, nigdy nie sprawiała kłopotów... Była po prostu nudną, smutną dziewczynką, której mózg został do tego stopnia wyprany, że nie była w stanie spojrzeć na cokolwiek z odpowiednim dystansem.
Oczywiście jest to bardzo smutne i poruszyłoby mnie to dogłębnie, gdyby nie to, że autorka przypomina nam o tym smutku i beznadziei sytuacji kiedy tylko ma taką możliwość. Opisy i przemyślenia Anny wciąż są o tym jak wygląda rzeczywistość w jej ośrodku, jaka krzywda dzieje się tam dzieciom... A kiedy już to zrozumiemy i nawet zacznie się coś dziać... Znowu autorka postanawia nam o tym przypomnieć, żebyśmy przypadkiem nie zapomnieli, że Anna jest biedna.
Przez to mam wrażenie, że niewiele się dzieje, akcja wciąż stoi w miejscu, a ja przez pół książki w co drugim rozdziale czytam o tym, jak to smutne jest jej życie. To męczy...
"Nie można być nadmiarem, jeśli ktoś cię potrzebuje. Nie można być nadmiarem, jeśli ktoś cię kocha."
W końcu pojawia się Peter - rówieśnik Anny, który nie tylko uważa, że zna jej rodziców, ale też twierdzi, że przyszedł, żeby ją zabrać. Jak się pewnie domyślacie, dziewczyna mu nie wierzy, wypiera się, ale kusi ją wizja życia poza murami ośrodka...
Wtedy dopiero w książce realnie zaczyna się coś dziać, ale mam wrażenie, że dzieje się to za szybko, jest zbyt przewidywalne i przez to mało zaskakujące. Fakt, trafiają się dwie sceny, w których faktycznie zostałam zaskoczona, ale było to niesmaczne, wręcz melodramatyczne i, niestety, było oczywiste co się później wydarzy.
* * *
Trochę szkoda. Nie spodziewałam się fajerwerków, podchodziłam do książki bez specjalnych oczekiwań i zazwyczaj w takich wypadkach trafiam na tytuły, które mimo iż nie są najlepsze to coś mi dają. Na przykład przyjemność z czytania. Tutaj... niemiłe zaskoczenie.
Jest to jedna z bardzo niewielu negatywnych recenzji na moim blogu. Mogę je zliczyć na palcach jednej ręki.
Deklarację, na szczęście, czyta się bardzo szybko, niewiele się w niej dzieje, więc jest bardzo lekka, choć ostatnia scena, mimo iż jest kiczowata, wzruszyła mnie do łez. Strach pomyśleć co będzie w kolejnych tomach! Mam nadzieję, że tym razem nie zostanę potraktowana jak mało rozumne dziecko i autorka przestanie wciąż przypominać jaki to okrutny świat stworzyła.
Autor: Gemma Malley
Wydawnictwo: WILGA
Stron: 311
Domena
Komentarze
Prześlij komentarz